Random Hetalia RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wielka Sala

2 posters

Go down

Wielka Sala Empty Wielka Sala

Pisanie by Ardwi Nie Sie 26, 2012 7:46 pm

Wielka Sala zimą

[Only admins are allowed to see this image]
Ardwi
Ardwi

Liczba postów : 191
Join date : 04/06/2011
Age : 29
Skąd : Zadupie Polski!

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by An Czw Sie 30, 2012 5:49 pm

To był ten dzień.
Francis czuł się po prostu... Dziwnie. Jak nowicjusz, który przekroczył tajemnicze mury Hogwartu po raz pierwszy w życiu. Nie byłoby w tym nic głupiego, gdyby nie fakt, że absolwentem tej szkoły został już bardzo dawno temu.
Niemniej jednak, to właśnie dzisiaj dołączyć miał do grona nauczycielskiego. Czy kiedykolwiek myślał o sobie, jako o "panie profesorze"? W Wielkiej Sali, gdy jadał śniadania? Na boisku Quidditcha, gdy oglądał mecze? W sowiarni, gdy wysyłał listy do matki?
Nie... To wzięło się tak znikąd. Przyszło do niego w pewnym momencie... Za czyjąś, rzecz jasna, pomocą.
Powiedzieli mu, że to część planu, że wszystko jest już załatwione, a jedyną rzeczą, jaką ma zrobić, jest tylko spakowanie walizek. Wzbudziło w nim to wszystko czystą ekscytację, po prostu. Hogwart był wspaniałym miejscem, mrocznym, mającym swoje tajemnice, ale i jednocześnie pięknym. Dzieło sztuki samo w sobie.
- Hej, kolego! - czyjeś echo rozniosło się po całym pomieszczeniu. Francis, zajęty nakładaniem uroczystej szaty, mimowolnie odwrócił się do tyłu. Intruz kontynuował:
- Musisz się pośpieszyć! Uczniowie powoli zaczynają już wchodzić do Wielkiej Sali... Ruchy, ruchy, nie patrz się tak!
- Już idę, oui? A uczniom nic się nie stanie, jak posiedzą w miejscu kilka sekund dłużej - uśmiechnął się pod nosem. Spóźnienia bywały modne w mugolskim świecie! Tak przynajmniej słyszał. - Nie denerwuj się, non! Non!
Wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Znał się z Antoniem marne trzy dni, a mimo to czuł, iż znaleźli oboje wspólny język. Wystarczył jeden wieczór, jedna butelka i rozmowy.
- Och, no dobrze, amigo, już cię nie poganiam. Musiałem zająć się pierwszorocznymi przy wejściu, wyprowadzili mnie z równowagi!
- Małe potwory - odpowiedział Francis, jakby z niesmakiem. Nie, nie przepadał za małymi dziećmi! Non! Były w porządku, dopóki nie trzeba było się nimi zajmować. - Och, no już, rozluźnij się przyjacielu. Jak będzie po wszystkim, to poczęstuję cię butelką mojego kochanego Bordeaux.
W tym samym momencie stanęli przy bocznym wejściu do Wielkiej Sali. Francisa w bardzo dziwny sposób cieszył fakt, iż przez najbliższe kilka dni będzie na ustach większości uczniów. Mógł się też założyć, że po przekroczeniu drzwi wszystkie spojrzenia skierują się w jego stronę. Lubił, gdy poświęcano mu uwagę...!
- Trzymaj się, amigo - poczuł, że Antonio klepie go po plecach. Obdarzył go uśmiechem.
Weszli do środka, wraz z innymi nauczycielami.
An
An
Admin

Liczba postów : 144
Join date : 04/06/2011
Age : 28
Skąd : Skołyszyn

https://hetalia.forumotion.co.uk

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Ardwi Czw Sie 30, 2012 5:59 pm

Deszcz rozbijał się o niewidzialny sufit Wielkiej Sali, a pod sklepieniem jarzyły się ogniem setki świec. Mimo, że stoły czterech domów ciągle były puste, to w powietrzu roznosił się zapach uczty. I to wszystko - pomimo, że od wielu lat nie zmieniło się nawet w szczegółach - wszystko było piękne.
Uczniowie powoli wlali się do sali, w większości przemoczeni i zmęczeni, ale zadowoleni z życia. Zajęli miejsce przy swoich stołach i Wielka Sala po raz pierwszy od dwóch miesięcy rozbrzmiała głosami setek uczniów. Szkoła wracała do życia.

***
Jayden jeszcze raz spojrzał w lustro, upewniając się, że jego fryzura została w nienaruszonym stanie. Kiedy wysiadł z pociągu, deszcz zniszczył mu fryzurę. Kosmyki włosów opadały mu twarz, a on już czuł na sobie wzrok kilku głupich dziewcząt, których nazwiska ledwo kojarzył. A przecież musiał wyglądać dobrze! Na honor van Larenów i jego własny. I to wcale nie było dziwne, że zamiast pójść do Wielkiej Sali, oddzielił się do grupy i skierował do najbliższej łazienki. Zresztą, nieważne. W sercu czuł dziwną lekkość, do której jego twarz się nie przyznawała. Hogwart. Wrócił do domu.
Korzystając tego, że jest sam w ciemnej i pustej łazience, sięgnął do kieszeni spodni, skąd wyjął fajkę. Magiczny tytoń był o niebo lepszy od tego mugolskiego: nie śmierdział, nie powodował uzależnienia, a przy tym był o wiele mocniejszy. Mimo to palenie w jakiejkolwiek formie wciąż było w zamku zakazane. Dlatego chyba zaczął to robić.
Kilka minut później Jayden wślizgnął się do Wielkiej Sali. Ceremonia Przydziału już się zaczęła, więc na szczęście nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Usiadł przy stole Gryffindoru, przy jednym z niewielu pustych miejsc, obok paru uczniów z piątej klasy. Nie zwracał na nich uwagi, tak samo, jak na to, że nikt nie przywitał go przy jego własnym stole i znowu siedzi sam. Po siedmiu latach zdążył się do tego przyzwyczaić.

***
Arthur zdążył zapomnieć o dziwnym uczuciu, którego doświadczył patrząc przez okno w pociągu do Hogwartu. Był zbyt zajęty ganianiem pierwszorocznych, porządkowaniem starszych uczniów, lataniem w te i we wte. Kiedy tylko dotarli do zamku natychmiast wybrał się do gabinetu dyrektora, by odebrać od niego listę z hasłami wszystkich czterech domów. Potem spotkał się z prefektami poszczególnych domów, by im te hasła przekazać. Dopiero wtedy trafił, lekko spóźniony, do stołu swojego domu, gdzie zajął miejsce koło Gilberta. Niemiec może i był łobuzem, koszem genetycznym po jego bracie Ludwigu, ale jakaś część Arthura nie potrafiła się wyzbyć sympatii do niego.
- I jak? Zarobiłeś kolejną kujońską odznakę? - zapytał z uśmiecham, wskazując na odznakę prefekta naczelnego.
- Ah - potwierdził Arthur, uśmiechając się do przyjaciela w podobny sposób. - A ty, nadal jesteś tak samo bezużyteczny jak rok temu?
Ich rozmowy zwykle wyglądały w ten sposób, więc prawie nikt się nie dziwił. Gilbert opowiedział mu krótko o swoich wakacjach spędzonych z w rodzinnych Niemczech, za to Arthur odwzajemnił się krótką relacją z wakacji w Francji. Zanim skończył opowiadać, nauczyciel Eliksirów wprowadził do Wielkiej Sali przemoczonych do suchej nitki pierwszorocznych. Arthur natychmiast zamilkł, wbijając wzrok w wystraszone zbiorowisko.
- Aa, no tak - zauważył Gilbert. - Twój brat dołącza w tym roku, nie? Który to?
- Spróbuj zgadnąć.
- Ten z grubymi brwiami? O, teraz widzę - powiedział zadowolony. - Wygląda prawie jak ty. Ma minę, jakby chciał wszystkich powystrzelać.
Arthur przeklął cicho pod nosem, nie spuszczając wzroku z Petera. Chłopiec rzeczywiście wyglądał na zdenerwowanego i złego. I bardziej mokrego od reszty.
- Pewnie wpadł do jeziora - stwierdził krótko. Gilbert zaczął odpowiedź, ale urwał w połowie, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze trochę.
- Patrz. Laren przyszedł spóźniony.
- Myślisz, że poszedł poprawić fryzurę? - zapytał kpiąco Arthur. Gilbert zaśmiał się cicho.
- Jak go znam...
Przy tym wszystkim żaden z nich nie zauważył nauczycieli siadających przy stole. Arthur skupił się na ceremonii przydziału, mimo wszystko mając nadzieję, że Peter trafi do Slytherinu. W tym domu będzie mógł zajmować się chłopcem bez zbytniego problemu, a żaden inny nie chodzi w grę.
- Kirkalnd, Peter!
To nazwisko wzbudziło małe poruszenie wśród uczniów. Większość spojrzała na Arthura ciekawie, szybko przenosząc wzrok na zdenerwowanego, ale pewnego siebie chłopca, któremu rozczochrane włosy wystawały spod wielkiej tiary. Kapelusz milczał przez krótką chwilę. I wtedy.
- GRYFFINDOR!
Och, do diabła... Arthur przeklną Gilberta, gdy ten wybuchnął śmiechem.

***
Jay sam nie wiedział dlaczego wzrok powiódł go w kierunku profesora Fernandeza, gdy ten tylko pojawił się w Wielkiej Sali. Od ich ostatniego spotkania minął blisko miesiąc, ale chłopakowi wciąż utkwił w głowie obraz wyprutego ze swojej zwykłej pewności siebie Hiszpana, który opuszczał ich posiadłość z przyklejonym uśmiechem i spuszczoną głową. Co dziwniejsze, Thomas wydawał się mieć niezwykle dobry humor jeszcze przez kilka dni. Nie tylko wysłał Jaya do Londynu, ale był też w stosunku do niego prawie przyjazny. To, co zdarzyło się w gabinecie wuja musiało być naprawdę okropne dla profesora.
Teraz jednak Jay zauważył, że Antonio wszedł do sali z innym mężczyzną, który z daleka wydawał się młody. I przystojny, co Holender wywnioskował po usłyszanych mimochodem szeptów piątoklasistek. On sam miał inny gust, poza tym... Jakoś nie miał ochoty zadurzać się w nauczycielach.
Odwrócił wzrok od nowego profesora, bardziej zaciekawiony nauczycielem Obrony. Hiszpan wydawał się jednak tak samo wesoły jak zwykle. Oczywiście, niby czego innego się spodziewał?
Ardwi
Ardwi

Liczba postów : 191
Join date : 04/06/2011
Age : 29
Skąd : Zadupie Polski!

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by An Pią Sie 31, 2012 11:37 am

- GRYFFINDOR! - echo Tiary rozniosło się po całym pomieszczeniu. Zaraz potem zdjęto mu ją z głowy, on sam podnieść musiał się z krzesła i dołączyć do jednego z czterech stołów, znajdujących się tutaj, w Wielkiej Sali. Bez zastanowienia skierował się tam, gdzie widział złoto, czerwień oraz uśmiechnięte twarze swoich nowych kolegów. Oprócz niego do Gryffindoru przydzielona została również Brenda Ruedy, którą poznał w pociągu, oraz Stephen Honeycutt, tłuściutki i łakomy chłopak, z którym kilka godzin temu podzielił się czekoladową żabą. Resztę znał jedynie z widzenia.
- Gratulacje, młody! - niektórzy chłopcy klepali go po plecach, w ramach przywitania. Starsi uczniowie patrzyli na niego sceptycznie, albo z niedowierzaniem. Doskonale wiedział, dlaczego! Kirkland, w Gryffindorze? To zdarzało się chyba raz na sto lat! Albo w ogóle.
Chłopiec nie robił sobie z tego wiele, a myśl o tym, że nie będzie musiał użerać się z bandą nadętych lalusiów w wilgotnych i śmierdzących pleśnią lochach, cieszyła go. Zaczął szukać wolnego miejsca, niestety, stan siedzeń przy początku ławy był niemal pełny (Stephena należało liczyć jako dwóch uczniów), dlatego pierwszoroczniak oddalić musiał się niemal na sam koniec. I usiadł nareszcie, obok jakiegoś wielkoluda wysokiego chłopaka, groźnie wyglądającego na pierwszy rzut oka. Zaciekawił go, zainteresował... Był przecież taki śmieszny i mało się ruszał!
- Cześć! - przywitał się z nim głośno i dźgnął go palcem w rękę. - Jesteś prawdziwy? Wyglądasz, jak figura woskowa, ale nie możesz nią być, bo masz miękką skórę! Jak się nazywasz? Bo ja jestem Peter Kirkland, wiesz?
- Ej, młody - zaczął jeden z piątoklasistów - lepiej się do niego nie zbliżaj! On takich małych i wątłych jak ty pożera na śniadanie!
- No właśnie! Dlatego jest wokół niego tyle wolnych miejsc!
- Zamknij się, Ben, dyrektor idzie!

***

Dyrektorem nie był nikt inny, jak słynny Harry Potter. Nadal cieszył się popularnością, darzono go szacunkiem, mówiono o nim. W końcu zrobił dla czarodziejów bardzo wiele, czyż nie? Zabił Lorda Voldemorta, tego, którego imienia nie wolno było kiedyś wymawiać. Mordercę, niszczyciela, uosobienie czystego zła. Bitwa o Hogwart na stałe zapisała się w kartach historii Świata Magii.
Nie było wątpliwości, Harry Potter był wyjątkowy. Tego samego nie można było jednak powiedzieć o jego dzieciach, ani dzieciach jego przyjaciół. Nie wyróżniały się jakoś szczególnie na tle uczniowskiej masy (chociaż, Rose Weasley zwykle osiągała najwyższe wyniki w nauce), mogły się jednak poszczycić znanymi wszystkim nazwiskami.
Lekko posiwiały mężczyzna, z okrągłymi okularami na nosie, podszedł do mównicy. Rozejrzał się, obdarzył uczniów ciepłym uśmiechem.
- Witajcie, czarodzieje i czarownice, w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart! Witajcie w domu! - zaczął. - Tymi słowami zwracam się również do pierwszoroczniaków. Moi drodzy, czujcie się tak, jakbyście byli u siebie! Na twarzach niektórych z was widzę strach, dlatego pragnąłbym was również uspokoić. Wiele lat temu, tak jak wy dzisiaj, wkroczyłem w mury tego pięknego zamku po raz pierwszy. Czułem się niepewnie, lecz prędko znalazłem sobie przyjaciół, czego życzę również i wam. Ach... Drodzy uczniowie. Gdyby nie ludzie, którzy niegdyś zasiadali na waszych miejscach, nie byłoby tej szkoły. Poświęcili swoje życie, abyście to właśnie wy mogli się w niej kształcić, odkrywać na nowo magię i wszystko co z nią związane. Abyście mogli być, tu i teraz. Wykażmy się dojrzałością i uczcijmy ich pamięć minutą milczenia, zreflektujmy się i poświęćmy im swoje myśli - zamilkł. Nauczyciele spuścili głowy w dół, dając tym przykład uczniom zebranym w Wielkiej Sali. Gdy minęła minuta, Potter kontynuował:
- Dziękuję wam, kochani. Mam nadzieję, że będziecie ze sobą solidarni, wszyscy, bez wyjątków. Tak, jak młodzi czarodzieje podczas tamtej bitwy. Nieważne, do jakiego domu należycie, do Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu czy Slytherinu. Pomagajcie sobie, żyjcie w zgodzie, nie urządzajcie na korytarzach spektaklów nienawiści. Przejdę teraz do spraw natury technicznej... Jak wiecie, profesor Edgar Payne odszedł w tym roku na wczesną emeryturę. Jego miejsce w kadrze zajął profesor Francis Bonnefoy i to on, od dnia dzisiejszego, nauczał was będzie transmutacji. Przywitajcie profesora gromkimi brawami!
Francis podniósł się do góry, ukłonił ładnie i zaprezentował wszystkim swój nieskazitelny uśmiech. Zrobiło się głośno.
Non, non, kochani, nie trzeba...!
Według przewidywań, uczniowie na sali zaczęli szeptać na jego temat i obserwować go. Usiadł z powrotem, zadowolony.
- Tym samym opiekunem Gryffindoru mianuję Antonia Fernandez Carriedo.
Hiszpan również wstał, również się uśmiechnął, lecz w mniej tryumfalny niż Francis, sposób i puścił Gryfonom oczko.
- Ach! W szkole obowiązują zasady z zeszłego roku. O godzinie dwudziestej pierwszej wszyscy kierujecie się do swoich Pokojów Wspólnych. Nie ma też wychodzenia do Zakazanego Lasu, bo jak wiadomo, skończyć się to może bardzo tragicznie. Dziękuję za uwagę! A wy, pierwszoroczni, macie udać się teraz za swoimi prefektami...
An
An
Admin

Liczba postów : 144
Join date : 04/06/2011
Age : 28
Skąd : Skołyszyn

https://hetalia.forumotion.co.uk

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Ardwi Pią Sie 31, 2012 1:37 pm

Jedyną osobą, na którą zwrócił uwagę Jay podczas Ceremonii Przydziału był właśnie "Kirkland, Peter." Oderwał na chwilę wzrok od pustego, srebrnego talerza i przyjrzał się drobnemu, mokremu i rozczochranemu dzieciakowi, który nie wyróżniałby się zbytnio, gdyby nie nazwisko. Kolejny Kirkland, jakby wielkie ego jednego nie wystarczało. Szczerze mówiąc, Jaya nie interesowało to aż tak, miał własne problemy.
Gdy usłyszał, że chłopca przydzielono do Gryffindoru, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Gryfoni zaczęli bić spóźnione brawo dopiero po chwili, gdy pierwszy szok minął, ale Jay nawet nie ruszył rękami, patrząc krótko na stół Ślizgonów. Starszy Kirkland szeptał coś do jego denerwującego kolegi, miał zirytowaną minę i dziwnie pobladłą cerę. To sprawiło, że Jayden uśmiechnął się jeszcze raz: jego uśmiechy nigdy nie trwały zbyt długo.
W ten sposób nie zauważył nawet, że miejsce obok niego zostało zajęte przez miniaturkę prefekta naczelnego. Ocknął się dopiero, gdy miniaturka dźgnęła go w rękę i zaczęła coś świergotać wesołym, beztroskim głosem kogoś, kto wcale nie przeżył właśnie pierwszej z najważniejszych decyzji swojego życia.
Jay drgnął lekko i ledwo spojrzał na chłopca, marszcząc lekko brwi. W głębi duszy był zdziwiony tym, ze chłopiec nie tylko odezwał się akurat do najbardziej niewłaściwej osoby, ale przy tym wydawał się w ogóle nie bać. I cóż, może to nie było dziwne, Kirklandowie nie słynęli z nieśmiałości.
- Czego chcesz? - zapytał krótko, rzucając potem krzywe spojrzenie jednemu z dwóch śmiejących się uczniów. - Oni mają rację, znajdź sobie inne miejsce. Tu jest zajęte.
To nie było tak, że Jayden chciał się jakoś specjalnie dziecka pozbyć. Lubił dzieci, nawet jeśli nikt by mu nie uwierzył, a on nie miał zamiaru się przyznawać. Znowu spojrzał na Petera i uznał, że dzieciak, póki co, był zabawnie nie na miejscu. Nie dość, że powinien trafić do Slytherinu (tak samo, jak Jay, co nagle sobie uświadomił), to jeszcze usiadł obok największego odludka w swoim domu. Poczuł do tego chłopca sympatię.
Zamilkł jednak, słuchając przemowy dyrektora przez pięć sekund, zanim się nie znudził.
***
W ciągu minuty Ślizgoni obrzucili Arthura przynajmniej piętnastoma różnymi komentarzami na temat jego brata. Gilbert wydawał się być tak zadowolony, jakby, co najmniej, on sam wywołał takie zamieszanie i co kilka sekund dorzucał własne trzy knuty do całej sprawy. Arthur nieustannie kopał go za to w stopę, jednocześnie robiąc dobrą minę do złej gry. W końcu nachylił się nad przyjacielem, który powiedział mu pocieszająco, co w jego przypadku oznaczało mniej złośliwą kpinę:
- Pomyśl, przynajmniej to nie Hufflepuff.
- Wtedy na pewno by go wydziedziczyli - odparł posępnie Arthur. - Co ten mały idiota... Rozmawia z Larenem. Och, świetnie, już się bałem, że wszystko zrobi za dobrze.
Przerwali, bo właśnie wszedł dyrektor i Arthur, jako prefekt naczelny, musiał udawać, że słucha przemowy. Inni Ślizgoni nie mieli tego problemu i wydawali się najmniej zainteresowani ze wszystkich czterech domów. Podczas minuty ciszy to właśnie tutaj ciszy było najmniej.
Mniej więcej w połowie przemówienia, Arthur wymamrotał pod nosem cicho, nie zmieniając prawie swojej pozy uważnego słuchacza:
- Harry Potter, chłopiec, który przeżył, żeby zanudzić nas na śmierć.
Gilbert uśmiechnął się szerzej pod nosem, a Potter przeszedł właśnie do oznajmiania zmian przy stole nauczycielskim.
- Payne na emeryturze? Rok temu wyglądał zdrowo - zauważyła Vivien Avery, która do tej pory zdawała się zbyt zajęta oglądaniem własnych paznokci. - Myślicie, że Gryfoni go wykończyli? O... - wyrwało jej się, kiedy Potter przedstawił nowego nauczyciela.
W końcu przy czterech stołach zapanowało niejakie poruszenie. Nawet Ślizgoni wydawali się zaciekawieni.
Arthur drgnął, gdy tylko usłyszał nazwisko. Natychmiast przeniósł zaskoczony wzrok na nowego nauczyciela i... Zesztywniał.
- Bonnefoy? - zapytał zdziwiony Gilbert, patrząc na Arthura. - To nie ten sam, z którym...
- Cicho bądź - przerwał mu ostro Arthur, nie odrywając wzroku od nowego nauczyciela. W oczach malowała mu się wściekłość. - Ten gość...
Nie zwrócił uwagę nawet na wspomnienie o nowym opiekunie Gryfonów, chociaż przy innej okazji pewnie by to wyśmiał. Nie potrafił odwrócić wzroku od twarzy Francisa Bonnefoya, który siedział przy stole nauczycielskim i zdawał się promieniować pewnością siebie.
- W końcu jakiś przystojny nauczyciel, który może nie będzie miał gąbki zamiast mózgu - skomentowała krótko Vivien.
- Jego też masz zamiast poderwać? - wtrącił się Gilbert. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się przebiegle. Arthur spojrzał na nią i prychnął.
- Nawet nie próbuj - powiedział kwaśno. - W tym roku mamy wygrać Puchar Domów. Jak myślisz, ile punktów ci odejmą za molestowanie nauczyciela?
Chociaż, dodał w myślach, jeśli to ta sama osoba, to raczej on będzie molestował ciebie.
***
Ardwi
Ardwi

Liczba postów : 191
Join date : 04/06/2011
Age : 29
Skąd : Zadupie Polski!

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by An Sob Wrz 01, 2012 12:51 pm

Peter:
Peter był chyba jedną z nielicznych osób, które uważnie słuchały dyrektora. W końcu to było przywitanie, przywitanie jego i kolegów z rocznika. Ta chwila była wielce ekscytująca, biorąc jeszcze pod uwagę to, że przemawiającym był słynny Harry Potter. Peter po raz pierwszy miał okazję widzieć go na żywo, a to jeszcze bardziej wzmagało w nim wszystkie emocje.
Gdy mężczyzna zamilkł i udał się na swoje miejsce przy stole, chłopiec przerwał milczenie, panujące między nim, a tym-śmiesznym-wysokim-z-fajną-fryzurą.
- Zajęte? - rozejrzał się. - Patrz! Tu by się jeszcze zmieściło z czterech Honeycutt'ów! Wyluzuj, Duży. Jak będziesz się tak denerwował, to nigdy nie znajdziesz sobie kolegów! Nigdy!
Chłopiec ogarnął wzrokiem pyszne jedzenie, które pojawiło się na stole.

Francis:
Wzrok Francisa samoistnie powędrował w stronę stołu Slytherinu. Miał do tego domu sentyment, może dlatego, że sam niegdyś do niego należał. Czy tam pasował? Nie miał bladego pojęcia... Momentami w tej szkole czuł się naprawdę bezpłciowo i miał wrażenie, że nie ma w sobie niczego, co pozwoliłby szufladkować go w jakikolwiek sposób. Czy był odważny? Nader inteligentny? Pracowity? Przeczulony na punkcie swojej krwi?
Chyba... Chyba nie.
Nie zmieniało to jednak faktu, iż lubił działać na swoją własną korzyść. A misja, którą miał wypełnić, z pewnością miała mu takową przynieść.
- Czemu on zawsze musi mieć takie mdłe przemówienia? - przechylił się nieco w bok, do Antonia. - Po kimś takim jak on spodziewałem się czegoś... Bardziej wyrafinowanego, oui?
- Widzisz, ma już swoje lata, przyjacielu. Dawniej opowiadał żywiej, z większym przekonaniem... Teraz zrobił się z niego taki potulny dziadziuś. Serce nie to, co kiedyś - odpowiedział
- No tak, ale... Ach, nie rozumiesz mnie!
- Czego nie rozumie, Francisie? - Harry najwidoczniej zainteresował się ich szeptami i postanowił wychylić się ze swojego krzesła. - Jeżeli dyskutujecie o polityce, to proszę, przestańcie. Mamy dzisiaj taki wspaniały dzień! Nie psujcie sobie humorów. Ministerstwo jest, jakie jest, ale już raczej nic nie da się z nim zrobić. Najważniejsze, że nie wtrąca się nadmiernie w sprawy naszej szkoły.

Antonio:
Nawet nie wiesz, w jak wielkim błędzie jesteś, Harry Potterze...
Odwrócił wzrok. Czuł się dziwnie, patrząc na dyrektora.
An
An
Admin

Liczba postów : 144
Join date : 04/06/2011
Age : 28
Skąd : Skołyszyn

https://hetalia.forumotion.co.uk

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Ardwi Sob Wrz 01, 2012 1:23 pm

Jayden przez całe przemówienie dyrektora siedział z kamienną twarzą. Dopiero, kiedy usłyszał wzmiankę o Antonio drgnął lekko i spojrzał na stół nauczycielski dziwnie. Profesor obrony wydawał się być dość zakłopotany i nic poza tym, ale też Jayden nie był specjalistą od ludzkich emocji. Zaczął się za to zastanawiać, ile ta nominacja może mieć wspólnego z jego wujem. Ale to było absurdalne.
Że Antonio naprawdę będzie opiekunem Gryffindoru zdał sobie w pełni sprawę dopiero, gdy przy stole wybuchła radość. Poprzedniemu profesorowi wiele nie brakowało, ale nie wnikał w sprawy uczniów i pewnie szybko o nim zapomną. Ale Antonio? Ukochany nauczyciel Hogwartu?
Jayden nigdy nie wiedział, co ludzie widzą w jego głupim optymizmie.
Zesztywniał lekko, gdy jego rozmyślania znowu przerwał piskliwy głosik Petera. Zwrócił na swoją uwagę, marszcząc brwi, jakby w zdziwieniu, że to małe, głośne coś, co siódmoklasiści zjadają na drugie śniadanie, ciągle tu jest.
- Honey'cuttów? - zapytał, nie komentując reszty. Przez sekundę ze sobą walczył, bo lepiej dla nich obu by było, gdyby przestali rozmawiać w tym momencie. Jay nie miał głowy do prania po mordzie uczniów, którzy spróbują się z tego śmiać. - Eh... Kto powiedział, że się denerwuję? Ty powinieneś. Mały Kirkland w Gryffindorze... I rozmawiasz ze mną.
Uniósł dłoń do twarzy i odgarnął z czoła mały, niesforny kosmyk włosów. Podczas tego gestu jego palce natknęły się na lekkie pogrubienie w miejscu, gdzie miał bliznę. Jay szybko odsunął rękę, wzdrygając się lekko. Nienawidził tego miejsca.
Na szczęście w tym momencie pojawiła się uczta, więc Peter nie powinien był zauważyć tego gestu. Jayden bez słowa sięgnął po porcję pieczonych ziemniaków, nawet jeśli w rzeczywistości nie był zbyt głodny. Okazji do takiej uczty się nie marnuje.
Ardwi
Ardwi

Liczba postów : 191
Join date : 04/06/2011
Age : 29
Skąd : Zadupie Polski!

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by An Sob Wrz 01, 2012 2:08 pm

Peter:
- Cieszę się, że nie jestem w Slytherinie - stwierdził, bardzo mądrze, zajadając się jednocześnie tłustym udkiem. - No bo popatrz. Jakbym do niego trafił, to ciągle miałbym nad sobą brata! Wiesz, jaki on jest nieznośny? Czepia się i na mnie krzyczy! Nawet wtedy, gdy jestem grzeczny i nic nie robię.
Teraz się tym wszystkim w ogóle nie przejmował. Co jednak będzie czuł przed najbliższym wyjazdem do domu? Ach! Mógł się założyć, że matka będzie nalegać, aby udał się do dyrektora i poprosił o przeniesienie.
Peter jednak już postanowił. Zrobi matce na złość, braciom, a także ojcu...! No, ojcu może nie, on akurat z nich wszystkich był najmilszy.
- O, Sarah! Angie! Tutaj! - zamachał rękoma, gdy ujrzał znajome twarze swoich koleżanek.
Jayden przez całą kolację użerać musiał się z trójką pierwszoroczniaków.

***

Po skończonej kolacji wszyscy udali się do swoich Pokojów Wspólnych. Prefekci zapoznali swoich podopiecznych z nowo obowiązującymi hasłami, z regulaminem i tak dalej.
A to, co robili nauczyciele, pozostanie słodką tajemnicą.
An
An
Admin

Liczba postów : 144
Join date : 04/06/2011
Age : 28
Skąd : Skołyszyn

https://hetalia.forumotion.co.uk

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach